piątek

27.Płaczemy wtedy, gdy na kimś nam zależy.|Scarlett

Gdy byłam już pod domem zobaczyłam, że na schodach siedzi Liam. Po co tu przyszedł? Nie chce z nim rozmawiać! Chociaż raz babcia nie wpuściła go do domu. Po wczorajszym dniu nie chce go nigdy więcej widzieć na oczy. Przeszłam kilka metrów i stanęłam przed chłopakiem. Liam widząc moją osobę od razu wstał.
- Możemy pogadać, Scar? - spytał od razu. Nie wahałam się z odpowiedzią.
- Nie! - odparłam stanowczo.
Chciałam przejść obok niego i szybko wejść do domu. Czułam w sercu ból, jakby ktoś powoli wbijał mi w nie nóż. Wszystko przez niego. Jeszcze bardziej go nienawidzę. Cholerny dupek!
- Daj mi spokój, okej? Miałeś już tą swoją głupią randkę, więc teraz się odczep. - chłopak westchnął pochodząc bliżej mnie. - Mi nie zależało ani nie zależy na tym, żeby się z tobą spotkać.
- Możesz chociaż raz mnie posłuchać? - spytał zrezygnowany.
- Dlaczego miałabym cię słuchać? Nie obchodzi mnie to.
- Ta dziewczyna jest moją siostrą. - powiedział pospiesznie.
- I ja mam ci wierzyć? Jesteś kłamcą! - warknęłam. - Mówiłeś, że nie utrzymujesz kontaktu z rodziną, więc skąd nagle ona się tam znalazła?
Minęłam chłopaka i ruszyłam do drzwi. Nie chciałam słuchać jego wyjaśnień. Doskonale pamiętam co powiedział, gdy spytałam o jego rodzinę. Ta dziewczyna nie mogła być jego siostrą. Nie wydaje mi się, żeby mógł zapomnieć o jej istnieniu.
- Scarlett, mówię prawdę.
- Jakoś ci nie wierzę.
Otwarłam drzwi i weszłam do środka. Od razu skierowałam się do kuchni, gdzie była moja babcia. Położyłam reklamówkę na blacie kuchennym, po czym oparłam o niego ręce. Westchnęłam. Czułam, że moje oczy się szklą. Zamrugałam kilkakrotnie tylko dlatego, żeby łzy nie pociekły po moich policzkach.
- Wszystko w porządku, kochanie? - usłyszałam troskliwy głos babci.
Kobieta podeszła do mnie i potarła moje ramiona, próbują mnie trochę pocieszyć. Moje życie było jak kolejka górska, raz na dole, raz na górze. Babcia obróciła mnie przodem do siebie i dotknęła moich policzków.
- Nie powstrzymuj łez, Scarlett. Płaczemy wtedy, gdy na kimś nam zależy. - jej twarz jak zawsze była pogodna. - Wszystko będzie dobrze tylko musisz w to uwierzyć.
- Babciu, ale przecież jest dobrze, prawda? Wpadło mi coś do oka i boli. - pojedyncza łza spłynęła jako pierwsza.
- Kochanie, nie boli cię oko tylko serce. - uśmiechnęła się. - Porozmawiaj z nim i daj mu szanse, bo każdy na nią zasługuje.
Dlaczego ona znała mnie tak dobrze? Nie dało się przed nią niczego ukryć.
- Nie płacze z powodu tego, że mi zależy tylko dlatego, że czuje się oszukana. Liam to tylko znajomy, nic nie znaczący znajomy. Zależy mi na Chloe albo Nathanie, ale nie na Liamie.
- A od kogo ten kwiat? - spojrzałam na blat i przypomniał mi się zabawny chłopak z marketu.
- Nie znam go. Ma na imię Louis i próbował mnie poderwać w sklepie. - mimowolnie się uśmiechnęłam. - Jest naprawdę zabawny.
- Cieszę się, że poznałaś kogoś kto poprawia ci humor.
- Idę do siebie. - bąknęłam pod nosem.

Gdy siedziałam w swoim pokoju i grałam na gitarze, zaczął dzwonić mój telefon. Z wielką niechęcią po niego sięgnęłam. Spodziewałam się, że to Liam albo Paul. Dwie osoby, z którymi nie chciałam mieć nic wspólnego. W lepszym wypadku mógł być to Louis, ale jak się okazało był to Daniel, chłopak z baru.
- Cześć. Już wszystko przygotowałem. - usłyszałam w słuchawce.
- To świetnie. Kiedy występ?
- Jutro o 19. Jest sobota, więc przyda się taka atrakcja. Potrzebujesz jakiś instrumentów albo muzyków?
- Nie. Przyniosę swoją gitarę.
- Okej. Bądź trochę wcześniej, żeby jeszcze wszystko przećwiczyć i przygotować.
- Jasne. - szczerzyłam się do siebie jak głupia.
- To do jutra.
- Na razie.
Odłożyłam telefon na półkę i wskoczyłam na swoje łóżko. Zaczęłam po nim skakać i piszczeć jak dziecko. Tak strasznie się cieszyłam, że nie potrafiłam usiedzieć na miejscu. Musze się postarać i dostać tą pracę. Muszę spełniać swoje marzenia, a śpiewanie jest jednym z nich. Drzwi mojego pokoju się otwarły, a w nich stanęła babcia.
- Scarlett, co ty wyprawiasz? - zdziwiła się patrząc na mnie.
- Chyba dostałam prace. - wybełkotałam nadal skacząc.
- Naprawdę? Co będziesz robiła?
- Śpiewała w barze.
Zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam do niej mocno się przytulając.
- Liam zna właściciela, wiec po części to jego zasługa. - niechętnie to powiedziałam, ale taka była prawda.
- Powinnaś mu podziękować.
- Już mu podziękowałam, ale wszystko spieprzył.
- Scarlett!
- Możesz mnie zostawić samą? Muszę się przygotować na jutro. Jeszcze nie wiem jakie piosenki zaśpiewam.
Babcia zgodnie z moją prośbą zostawiła mnie samą. Cała radość już zdążyła ze mnie ulecieć. Byłam zadowolona zanim wspomniałam o Liamie. Muszę przygotować te piosenki, a nie myśleć o tym dupku. Włączyłam laptopa i zagłębiłam się w swoje poszukiwania. W między czasie dostałam sms'a, który poprawił mi nieco samopoczucie.

Od: Louis
Treść: Może spotkamy się jutro? Proponuje spacer i lody. :)

Do: Louis
Treść: Jasne. :) To o 15 w parku?

Od: Louis
Treść: Widzimy się jutro. :)

Może Louis okaże się wspaniałym chłopakiem, który będzie potrafił mnie rozbawić? Szczerze mówiąc to już mu się to udaje, ale kto wie jak potoczy się to wszystko dalej. Już lubię tego chłopaka, a jeszcze nawet nie zdążyłam go porządnie poznać. Spotkanie z nim na pewno pozwoli mi się odprężyć przed występem.

~~*~~

Jak podoba się wam rozdział? :D
Trochę musieliście czekać na mój rozdział, ale niestety nie miałam czasu pisać. :/ No, ale mam nadzieje, że szybko to się zmieni.

Zapraszam:


Nika 

wtorek

26. Dziwny Niall, dziwny Justin | Chloe

*Niall*
Zamknąłem oczy i zacząłem czuwać, położyłem dłoń na jej boku i przysunąłem do siebie. Niedługo po tym oddech Chloe się wyrównał i mogłem być pewien, że zasnęła. Poczekałem kilka minut by utwierdzić się w swoim przekonaniu, wtedy podniosłem się delikatnie i spojrzałem na nią. Odsunąłem włosy z jej twarzy uśmiechając się.
Co się z tobą dzieje Horan?
Przez kilka ostatnich dni myślałem o niej tylko jak o dziewczynie na jedną noc, jednak nie jest taka łatwa. Nigdy nie lubiłem się bawić i uganiać za dziewczynami, ale w Chloe jest coś co mnie intryguje, czuje, że nie jest jak te wszystkie dziewczyny. Oczywiście, że nie jest, nie zgodziła się na moją propozycję gdy się poznaliśmy, to już mnie zainteresowało. Do końca imprezy myślałem o tym, co mogłem zrobić lepiej, co powiedzieć, gdybym wtedy czuł to samo co teraz na pewno by się to tak nie skończyło. Nacisnąłem na jej policzek, skrzywiła się. Poczułem się w tym momencie jak dupek, obiecałem Maurze, że nie podniosę ręki na kobietę, ale w sumie ona mnie zostawiła, czy nadal muszę trzymać się tej obietnicy?
Westchnąłem cicho i ponownie ją przytuliłem wtulając twarz w jej szyję. Była tam malinka, na pewno nie moja. Mruknąłem cicho i przyssałem się do jej szyi.
Jesteś pieprzonym egoistą Niall.

*rano*

Kiedy się obudziłem dziewczyna jeszcze spała, pocałowałem ją delikatnie w czoło i wyplątałem się z kołdry. Ubrałem się i zszedłem na dół. Przetarłem oczy, o moje nogi otarła się mała kotka. Zamruczała i przednimi łapami oparła się o moje nogi.
-Co chcesz mała?-Uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce, w sumie mieściła się na jednej mojej dłoni. Postawiłem ją na blacie.-Czekaj, zaraz ci coś zrobię pysznego, okay?
Boże, Horan, gadasz z kotem!
Wyjąłem z lodówki parówkę, zdjąłem z niej skórkę i pokroiłem w plasterki po czym podsunąłem ją kotce. Kiedy ona jadła, ja wziąłem się za śniadanie dla naszej dwójki. W sumie nie wiem co lubi, ale za wiele też nie mam w lodówce. Wyjąłem warzywa do smażenia na patelni i zrobiłem wszystko według instrukcji, w między czasie puściłem kota na górę i włożyłem chleb do opiekacza. Zrobiłem dwie kawy i nałożyłem warzywa oraz skibki na dwa talerze. Kiedy położyłem wszystko na tacce, poszedłem do sypialni. Po cichu wszedłem do środka i uśmiechnąłem się pod nosem. Mała kotka bawiła się z moim kotkiem.
Czekaj, jak ty ją nazwałeś?
Uh, uspokój się debilu!
-Hej, głodna?-Spytałem z uśmiechem siadając na łóżku.
-Och, hej.-Dziewczyna podniosła się i spojrzała na mnie zmieszana.-Tak, właściwie to słodkiego masz kotka.-Uśmiechnęła się.
-Tak, wiem. Zjedz, potem cię odwiozę.-Mruknąłem. Zdecydowanie zbiło ją to z tropu i mnie też. Uch, mam straszne huśtawki nastroi, już sam się w sobie gubię. Jeszcze kilka dni temu wiedziałem jaki jaki jestem - interesowny, bezczelny i skupiony na sobie. Teraz widok Chloe sprawia, że mięknę, mam ochotę zrobić wszystko by tylko widzieć jak się uśmiecha, mógłbym dla niej zaśpiewać na środku ulicy, byleby słyszeć jej śmiech, mógłbym nie spać całymi nocami obserwując ją i myśląc o niej. Kiedy dzisiaj spała dostrzegłem wiele więcej szczegółów niż mogłem dojrzeć za dnia. Mogłem jej się przyjrzeć i zauważyć piegi na nosie, czy to, że śpi uśmiechnięta, kiedy trzymam ją w moich ramionach.
-Niall.-Usłyszałem westchnienie, które wytrąciło mnie z myśli. Patrzyła na mnie, wyglądała jakby próbowała rozgryźć co siedzi w mojej głowie. Uniosłem brew przyjmując postawę bezczelnego chłopaka, założyłem maskę.-Gapisz się na mnie od dziesięciu minut.
-Oj tam.-Machnąłem ręką.-Po prostu się zamyśliłem, normalnie nie patrzyłbym się na ciebie dłużej niż dziesięć sekund.
-Wiesz, że jak ktoś się patrzy na ciebie dłużej niż sześć sekund to chce cie zabić albo zgwałcić.
-Teraz tak.
-Wolałbyś mnie zgwałcić czy zabić?
Pocałować.
-Wiesz, to nie jest gwałt jak obie osoby są chętne.-Uśmiechnąłem się bezczelnie. To jak potrafiłem przemieszczać się między dwoma osobami we mnie zaczęło mnie przerażać.
-Nie pochlebiaj tak sobie.-Zaśmiała się i odgarnęła włosy z twarzy.-Pamiętasz o co mnie wczoraj prosiłeś?
Tak, o pocałunek.
-Nie wiem, o czym mówisz.-Skłamałem.
-To może i lepiej.-Westchnęła i zeszła z łóżka.-Możesz mnie już odwieść?
-Oczywiście, chodź.-Chloe ubrała się i zeszliśmy na dół.
Widząc pod jej domem samochód Justina i jego samego poczułem lekką zazdrość. Uśmiechnąłem się do szatynki odwracając jej twarz w moją stronę. Zbliżyłem nasze twarze do siebie i pocałowałem ją delikatnie. Jedną dłoń położyłem na jej boku, a drugą trzymałem podbródek. Starałem się być czuły, jednak przez świadomość, że widzi mnie wróg miałem ochotę przyssać się do jej szyi, położyć dłoń na biuście - pokazać, że należy do MNIE. Sposób na słodkiego chłopaka działał, odwzajemniała moje pocałunki, czułem jej dłonie na ramionach, po chwili objęła swoimi ramionami moją szyję, zmniejszając tym odległość między nami.
-Hola, na razie chyba starczy, nie?-Spytałem starając się powstrzymać uśmieszek na ustach.
-Tak, um.. to było miłe i dziwne. Po prostu.. cześć.
-Uśmiechnij się słodko, a jak będziesz przy furtce to odwróć się i pomachaj, okay?
-Chętnie.-Powiedziała wysiadając z uśmiechem. Zamknęła drzwi, odprowadziłem ją wzrokiem patrząc się na jej idealny tyłek i nogi. Spojrzałem na nią, kiedy się odwróciła i odmachałem jej. Odjeżdżając zauważyłem jak posyła mi buziaka. Jeśli tak mielibyśmy się żegnać mógłbym to robić kilka razy dziennie. Do końca dnia nie mogłem powstrzymać uśmiechu, ciągle przed oczami miałem obraz jak wychodzi, odwraca się, macha i posyła całusa. Na ustach ciągle czułem jej miękkie wargi.
Jesteś pojebany Horan.

*Chloe*
Spojrzałam na bruneta przed domem idąc do furtki pomachałam niebieskookiemu. Kiedy otwierałam wejście na ogród, podszedł do mnie Bieber.
-Mogę wejść?-Spytał ostro.
-Wiesz, mam dziś dobry humor i nie chcę żeby ktoś mi go zniszczył.-Westchnęłam uśmiechając się. Chłopakowi zdecydowanie się to nie spodobało. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i przysunął do siebie.
-Wszystko psujesz, rozumiesz?! Jesteś idiotką! Trzymaj się z dala od Horana, albo pożałujesz.-Syknął i odszedł.
Jeszcze chwilę stałam zdezorientowana patrząc jak odchodzi. W głowie miałam mętlik, dzisiejszy dzień jest najdziwniejszym dniem mojego życia.


Ogólnie to rozdział miał być po top model (wreszcie odpadł góral). Potem patent był na dokończenie po szkole, a wyszło jak zawsze. Ogólnie na zakończenie miałam trzy koncepcje, 'smutny Justin'; ' bezczelny Justin i David', a skończyło się na dziwnym Justine, eh nie ważne. ;)
W ogóle wróciłam ostatnio do gry MovieStarPlanet haha. Jak chcecie to możecie mnie zapraszać:
mysweetday
Jaskrawa x3
Do zobaczenia! Komentujcie.. (subskrybujcie, łapki w górę mile widziane, pozdrawiam was Kina, trzymajcie się i cze-eść) Za dużo jutuba ;-;

środa

25. Dziękuje za róże |Scarlett

Liam napełnił ponownie mój kieliszek czerwonym winem. Chłopak położył się obok mnie na plecach, ja zaś leżałam na brzuchu i wpatrywałam się w niego. Miał on piękne brązowe oczy, krótkie ciemne włosy, dobrze zbudowane ciało i posiadał jeden z najpiękniejszych uśmiechów, który w życiu widziałam. Nawet nie zauważyłam, że mi się przeglądał. Przygryzłam dolną wargę.
- Wiesz, że to nasza pierwsza i ostatnia randka?- spytałam. Na jego ustach znowu zagościł ciepły uśmiech.
- Czyli twierdzisz, że całe nasze przyszłe życie, będzie naszą jedną randką? Nie wiem, czy zdałaś sobie sprawę z tego, że właśnie mi się oświadczyłaś.- otwarłam szerzej usta. Nie mogę w to uwierzyć, że wymyślił coś takiego tylko po to by dowieść swojego.
- Jesteś okropny. - Inne dziewczyny raczej powiedziałyby: słodki.- zaśmialiśmy się. On zawsze potrafi znaleźć odpowiednie słowa, żeby jak zwykle mieć rację. Przysunęłam się do niego tak blisko, że połowa mojego ciała teraz była złączona z jego. Przejechałam po jego torsie palcem, a wargi przysunęłam do jego ust. Nasze oczy spotkały się ze sobą, a serca zabiły w jednakowym rytmie. Musnęłam jego usta, a następnie odsunęłam się odrobinę. Znowu zadziornie się uśmiechnął. Położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Złączył nasze usta w namiętny i pełen pożądania pocałunek. Jego dłonie wślizgnęły się pod materiał mojej sukienki i delikatnie gładziły moje uda. Zachłannie domagałam się kolejnych pocałunków. Nie podejrzewałam, że ten dzień może się tak zakończyć. Liam składał teraz mokre pocałunki na mojej szyi, a ja odpinałam po kolei małe guziki jego koszuli. Mruknęłam z niezadowoleniem, gdy nagle przestał i zastygł w miejscu. Zdziwiona spojrzałam na niego pytająco, ale on zamiast wyjaśnić o co chodzi szybko ściągnął mnie z siebie i wyszedł z sypialni. Dopiero teraz usłyszałam jakiś kobiecy głos. Zmarszczyłam czoło siadając na łóżku. Co to ma wszystko znaczyć? Poprawiłam sukienkę i wyszłam z pokoju. Znowu czuje się jak idiotka. Gdy zeszłam na dół od razu zauważyłam blondynkę stojącą obok Liama. Kpiąco się uśmiechała spoglądając w moim kierunku. Włożyłam swoje buty, które stały obok drzwi.
- Scarlett...- nie czekając na jego wyjaśnienia wyszłam z domu. Boże co to w ogóle było? Jakaś dziewczyna wchodzi bez pukania do jego domu i w dodatku widać, że bardzo dobrze się znają. Jak najszybciej chciałam stąd odejść. Zadzwoniłam po taksówkę i na chwilę przystanęłam, żeby zebrać myśli i poczekać na transport. To miał być naprawdę fajny dzień, ale jak zawsze wszystko musiało się popsuć. Miałam naprawdę ogromnego pecha, jeśli w grę wchodziło szczęście. Przynajmniej teraz będę wiedziała, że jemu nie warto ufać. Ciekawe czy ma jeszcze coś do ukrycia. Jestem strasznie zła na siebie. Moja naiwność jest żałosna. Nie zaufam już nikomu zanim go lepiej poznam.

Obudziłam się z bólem głowy. Te wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia były moim nocnym koszmarem. Cały czas o tym myślałam. Westchnęłam widząc zaciekawione spojrzenie babci.
- Co?
- Nie, nic.- pokręciła głową i spojrzała na Charliego, jednego z moich kotów.- Tak się tylko zastanawiam.- wiedziałam, że coś będzie chciała wiedzieć.- Zastanawiam się, dlaczego moja wnuczka ma spuchnięte oczy od płaczu. Czy coś...
- Wszystko w porządku.- wstałam z miejsca i podeszłam do szafki. Wyciągnęłam z niej kocie jedzenie i nakarmiłam Boba oraz Charliego.- Tylko gdyby przyszedł tu Liam powiedz mu, że jest pieprzonym kłamać, a tacy nie mają tu wstępu.
- Scarlett!- pomachałam jej i wyszłam z kuchni.
- Idę na zakupy!
Gdy wyszłam z domu głośno odetchnęłam. Chwila samotności będzie moją kolejną torturą. Znowu zacznę myśleć o tym idiocie. Boże jak ja go nie cierpię. Niespodziewanie jakaś kobieta na mnie wpadła. Zdezorientowana spojrzałam na nią. Miała ona długie proste kasztanowe włosy, które były naprawdę ładne. Przepraszająco na mnie spojrzała.
- Naprawdę przepraszam. Zagapiłam się.- uśmiechnęłam się do niej.
- Nic się nie stało.- ruszyłam przed siebie. Był naprawdę ładny dzień, ale nie miałam ochoty na to, żeby spotkać się ze znajomymi. Znowu zaniedbywałam Nathana i Chloe.
Gdy wybierałam w sklepie produkty, które wypisane miałam na kartce podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Cześć. Mogę prosić cię o pomoc?- widząc jego olśniewający uśmiech nie potrafiłam odmówić.
- Jasne. O co chodzi?- podszedł do stoiska z kwiatami. Były tam tylko tulipany i róże. Czego można było się spodziewać w supermarkecie? Podeszłam za nim do stoiska.
- Obiecałem mamie, że jak spotkam jakąś dziewczynę, która wyda mi się wyjątkowa to mam jej kupić kwiaty. Dlatego chciałbym żebyś sobie jakieś wybrała. Może to nie kwiaciarnia, ale muszę dotrzymać obietnice.- zaśmiałam się słysząc jego słowa.
- Jasne, jasne. Pozdrów mamę.- obróciłam się i poszłam dalej robić zakupy. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek ktoś będzie starał się mnie tak poderwać, ale to nawet miłe. Przynajmniej dzięki niemu się teraz uśmiecham.
Zapłaciłam za zakupy, po czym wyszłam ze sklepu. Nie spodziewałam się, że chłopak od kwiatów będzie na mnie czekał przy wyjściu. Trzymał w dłoni herbacianą róże. Widząc mnie szybko do mnie podszedł.
- Proszę.- podał mi kwiat, który przyjęłam, chociaż nie rozumiem dlaczego.
- Dziękuje, ale nie wierzę w tą bajkę.- brunet wyciągnął telefon i wybrał czyjś numer, po czym dał na głośno mówiący. - Cześć mamo. Spotkałem niezwykłą dziewczynę i dałem jej tego kwiatka, tak jak prosiłaś. Jesteś dumna?
- O czym ty mówisz, Lou?- słysząc jej zdziwiony głos chciało mi się jeszcze bardziej śmiać.
- Pamiętasz jak obiecałem ci...
- Pamiętam jak obiecałeś przestać wkręcać te biedne dziewczyny. Louis przestań się wygłupiać!
- To mam jej zabrać tego kwiatka?- zachichotałam.
- Louis, jestem w pracy. Nie mam czasu.- kobieta się rozłączyła.
- To ile dziewczyn poderwałeś na ten tekst?
- Ten dziś wymyśliłem, więc jesteś pierwsza.
- Co za zaszczyt!
- Louis.- wyciągnął do mnie rękę.
- Scarlett.
- Dostanę przynajmniej twój numer?- podałam mu ciąg cyfr.- Masz chłopaka?
- Nie.- nawet nie zastanowiłam  się nad odpowiedzią. W końcu nie mam chłopaka, a Liam sobie coś ubzdurał. Nawet nie wiem dlaczego w ogóle się tym przejmuje.- Muszę już iść. Dziękuje za róże.- uśmiechnęłam się. Całą drogę powrotną uśmiechałam się pod nosem. Jednak ten dzień wcale nie był taki zły. Poznałam bardzo ciekawego i otwartego chłopaka. W dodatku był bardzo przystojny.



~~*~~

Rozdział bardzo mi się podoba. :D Jak zwykle zniszczyłam chemię pomiędzy bohaterami. Chyba w każdym opowiadaniu tak robię, ale nie ważne. xd Jestem z siebie dumna, że udało mi się wygrać z komputerem i dodałam rozdział, ale za to nie dodałam żadnych zdjęci. :/
Możecie tez zadawać pytania do bohaterów zakładce. :) Czekamy na pytania. :3

Zapraszam:
http://escape-fan-fiction.blogspot.com
http://ask.fm/opowiadanianiki

Nika xx

sobota

24. Cura |Chloe

Nie musiałam długo czekać, po chwili obydwoje weszli do mojego domu jak do swojego. Śmiejąc się i hałasując zaszli do salonu. I ucichli na mój widok. Stałam z założonymi rękoma i unosiłam brew.
-Serio?-Spytałam.-Jesteście niemożliwi.
Przekręciłam oczami i wzięłam niezbędne dla mnie rzeczy, następnie wychodząc z nimi. 
-Wiesz nie uszczęśliwi cię to co teraz powiem, ale musisz wiedzieć.-Zaczął David, kiedy wsiedliśmy do samochodu.-Twoja matka się ze mną kontaktowała, mówiła coś o jakieś Curze.-Zmarszczył czoło.
-Cura?-Spytałam cicho.-To nie możliwe, jakieś konkrety? Mówiła coś więcej? Cokolwiek?-Pytałam.
-Mówiła, że chce z tobą porozmawiać osobiście i pytała czy nie wiem gdzie teraz mieszkasz. Cholera, prawie zapomniałem, że pół roku temu wciskałem jej kit, że gdzieś uciekłaś! Za bardzo się w to zaplątałaś Chloe. Musisz jej wszystko wytłumaczyć, rozumiesz?
-Ona nie musi nic wiedzieć.-Syknęłam.-Opowiadała Ci coś o dziewczynce?
-Powiedziała, że to ty masz mi wyjaśnić, bo ją z Curą geny nie łączą i nie jest jej matką, żeby się w to wgłębiać... kurwa! Możesz mi wyjaśnić od kiedy do kurwy nędzy masz dziecko?!
-Po pierwsze nie krzycz, po drugie nie będę ci tego tłumaczyć, rozumiesz?
-Możecie się nie kłócić? To miał być najlepszy dzień miesiąca, możemy chociaż udawać, że jest okay?-Wtrącił się Max.
-Gdybym wiedziała jak to się skończy nie pojechałabym z wami.-Mruknęłam pod nosem.
-Dzięki za popsucie dnia.-Westchnął młodszy.
-Przepraszam?-Spytałam kpiąco. Coraz bardziej mnie to wszystko irytowało, miałam pół roku spokoju, a teraz znów wraca przeszłość, to jakaś pieprzona pomyłka. Znów wszystko się pieprzy, znów będą telefony, znów będą mnie szukać, ale nie znajdą. Nie tym razem. Powinnam się przenieść, cholera. W sumie nie musiałabym znajdować czegoś poza Londynem, a nowy dom oddaliłby mnie od Justina i Nialla. Kurwa, jestem pieprzonym tchórzem. Oni są za silni, nie potrafię się im postawić, są gorsi od Ni. Pewnie osobie znającej tylko jego trudno by było w to uwierzyć, ale tacy ludzie istnieją, a ja niestety musiałam pojawić się w ich życiu, a raczej oni w moim.
                                         
~*~
W nocy znów to wszystko nie dawało mi spokoju. Po powrocie do domu znalazłam coś dla siebie, coś mniejszego i przytulniejszego, a teraz postanowiłam się przejść. Ubrałam buty i kurtkę. Wyszłam. Podczas spaceru dużo myślałam, za wiele chciałam na raz, za wiele problemów chciałam skończyć za jednym razem i teraz to wszystko się odwraca przeciwko mnie. Myślałam, że będę już wolna, a los chciał inaczej.
Westchnęłam, kilka kroków dalej wpadłam na kogoś. Kto, oprócz mnie, jest tak pieprznięty by iść o drugiej w nocy na spacer? Podniosłam głowę i wszystko stało się jasne.
-Dlaczego pojawiasz się tam gdzie ja?-Spytałam patrząc w niebieskie tęczówki.
-Wiesz, byłem się przejść, a że szłaś zamyślona drugą stroną postanowiłem, że 'wpadnę' na ciebie i zabiorę do domu.-Wybełkotał, chyba jest pijany. Niebieskooki uśmiechnął się pod nosem. Nie wiem czy to brak snu, czy fakt, że było mi już wszystko jedno; zgodziłam się do niego pójść. Jak już się pieprzy to dlaczego nie ma się spieprzyć do końca?



~*~
Jego dom był mały i przytulny. Wchodziło się do małego salonu z aneksem kuchennym, który znajdował się po prawej. Zamiast stołu był barek z przysuniętymi wysokimi krzesłami. Po lewej stronie stały schody na piętro. Miał wyjście na mały ogród, mimo, że na kanapie leżało pudełko po pizzy nie widziałam w tym mieszkaniu jego, a może za mało go znam?
-Jesteś głodna?-Spytał przeczesując włosy dłońmi.
-Nie, dzięki.-Stwierdziłam niepewnie. On chwycił w dłoń puszkę piwa i otworzył ją.-Ale napić to bym się napiła.-Uśmiechnęłam się i postarałam rozluźnić. Chłopak machnął ręką w stronę puszek, wzięłam jedną z nich i napiłam się.-Okay, sprowadziłeś mnie do domu, co będziemy teraz robić?-Spytałam.
-Opierdalać się, możemy pójść do sypialni i oglądać filmy.-Wzruszył ramionami.-Chodź.-Chwycił mnie za wolną dłoń i poprowadził na górę.
Westchnęłam cicho, myślałam, że Niall wszystko przemyślał. Niestety, myliłam się. Odstawiłam moją puszkę na komodę, a on swoją przy łóżku. Pociągnął mnie na siebie, kładąc się.
-Nawet nie wiesz jak mi jest ciężko.-Wtulił się we mnie, zdecydowanie był pijany.-Ja chcę do domu, do Grega.
Westchnęłam i przejechałam dłonią po jego włosach (wcale się nimi nie bawiłam..). Leżeliśmy w ciszy, było to niezręczne, bynajmniej dla mnie, ciągle się zastanawiałam kim jest Greg i dlaczego Niall chce się z nim spotkać. Po chwili chłopak mnie odsunął.
-Mógłbym cię pocałować?-Spytał cicho.-Ale tylko jeśli ty tego chcesz.
Przez chwilę nie wiedziałam co robić, ani co powiedzieć. Niepewnie kiwnęłam głową, on jutro nie będzie tego pamiętał, a ja wiem, że jest w nim cząstka czułości. Swoimi wargami dotknął moich, by później złożyć na nich delikatny pocałunek, nie śpieszył się z ruchami, wszystko było takie spokojne, że przez moment miałam wrażenie, że to ktoś inny, a nie bezczelny handlarz narkotyków.
-Śpij już.-Szepnęłam kiedy jego głowa ponownie opadła na pościel. Niall rozebrał się do bokserek i wszedł pod kołdrę, a ja poszłam w jego ślady i zostawiając na sobie koszulkę położyłam się obok niego.

Wiem, że mnie zabijecie. Sama jestem na siebie zła, że miesiąc nic tu się nie pojawia. Jestem winna, więc muszę się wam wytłumaczyć, nie ma co owijać w bawełnę: jestem leniem i mi się nie chcę, nie chcę mi się usiąść i pobudzić szare komórki do myślenia. Przyznam szczerze od miesiąca jestem żywym trupem.
Mam nadzieję, że nie zapomnieliście, jeszcze, o tym opowiadaniu i rozdział wam się spodoba. Pozdrawiam słodziaki :*

wtorek

23.Wyznaczam granicę.|Scarlett

Otworzyłam drzwi i pierwszy raz ucieszyłam się na widok Liama. Oboje się do siebie uśmiechaliśmy.
- Co za odmiana!- zawołał rozbawiony.- Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek mnie tak miło przywitasz.
- W każdej chwili mogę to zmienić.- oboje stanęliśmy obok auta bruneta. Jedną ręką oparł się o dach samochodu.
- Nie będę ukrywał, że liczyłem na jakiś pocałunek.- wyznał zawiedziony, a następnie wydął usta w uśmiech.
- Liczyć to ty sobie możesz.- chciałam otworzyć sobie drzwi, ale Liam mnie w tym wyprzedził.- Nie jestem niepełnosprawna, więc raczej potrafię sama sobie otworzyć drzwi.- chłopak znowu się uśmiechnął. Wsiadłam do środka i czekałam aż sam obejdzie samochód i zajmie miejsce obok.
- I tak będę to robił.- odezwał się.
- Co?
- Otwierał ci drzwi.- odwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam jedną brew.
- Jak chcesz.- udałam obojętną. Bar przyjaciela Liama był dość blisko mojego domu. Ucieszyłam się, że to nie na drugim końcu miasta. Stresowałam się, bo strasznie mi zależało na tym by dostać tą pracę. Bar z zewnątrz wyglądał normalnie. Niczym się nie różnił od innych. Gdy weszliśmy do środka także nie zobaczyłam niczego szczególnego. Mała drewniana scena, bar z alkoholem i stoliki. Było tu kilka osób, ale niezbyt wiele. Liam splótł nasze palce. Spojrzałam zdziwiona na nasze dłonie zastanawiając się nad tym co on wyprawia.
- Cześć, Dan.- zawołał brunet do mężczyzny za barem. Pociągnął mnie w tamtym kierunku.- Daniel to moja dziewczyna Scarlett, Scar to Daniel.- przedstawił nas sobie. Miałam ochotę uderzyć Liama w ten pusty łeb. Wcale nie byliśmy razem, więc po co kłamał?
- Fajnie, że już jesteście. Więc Scarlett zaśpiewaj coś.- poprosił Daniel. Chwilę się zastanawiałam nad utworem, ale podjęłam szybką decyzję. Zaśpiewałam mu piosenke, którą ostatnio sama wymyśliłam. Miałam straszną tremę, ale jakoś dałam radę. Daniel przyglądał mi się co jeszcze bardziej mnie stresowało. Gdy zakończyłam swój krótki występ, Daniel się uśmiechnął.
- Okej. Daj mi swój numer. Zorganizuje występ i zadzwonie do ciebie żeby ci wszystko przekazać.- chłopak podał mi kartkę i długopis. Szybko napisałam mu ciąg cyfr i oddałam papier.
- Dziękuje. To do zobaczenia niedługo.- odezwałam się. Nie sądziłam, że pójdzie tak szybko i łatwo. Oczywiście domyślałam się, że to dzięki znajomości Liama dostałam tą pracę. Gdy wychodziliśmy, Liam objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
- Co ty wyprawiasz?- spytałam zaraz po opuszczeniu budynku. Brunet spojrzał na mnie głupio się uśmiechając.
- Wyznaczam granicę.- odpowiedział dumnie.
- Jaką znowu granicę?- oparłam się plecami o samochód, a Liam stanął naprzeciwko mnie. Jego twarz była stanowczo zbyt blisko mojej.
- Jesteś zbyt piękna, Scar.- mruknął do mojego ucha. Jego wargi musneły mój policzek, po czym ponownie na mnie spojrzał.
- Dziękuje za wszystko.- mówiłam szczerze. Byłam mu wdzięczna za pomoc.
- Nie robię tego bez interesownie, przecież wiesz.- zaśmiał się.
- Mógłbyś chociaż raz się zamknąć i udawać, że jest inaczej.- westchnęłam. Liam stał tak blisko mnie, że trudno było mi się skoncentrować.
- Zapraszam cię dzisiaj na kolację.- brunet położył obie swoje dłonie na mojej tali.
- A jeśli odmowie?
- Nie możesz odmówić, kotku.- mruknął. Przewróciłam oczami.
- Okej, ale teraz wracam do domu.

Gdy Liam przyjechał po mnie wieczorem, nawet cieszyłam się z tego, że spędzę z nim trochę czasu. Mój humor popsuł się dopiero wtedy, gdy Paul nieustannie do mnie wydźwaniał.
- Odbierz.- odezwał się w końcu Liam, gdy siedzieliśmy w jego salonie. Wyciągnęłam z torebki telefon i przejechałam palcem po ekranie.
- Hallo?
- Scarlett, możemy się spotkać?- spytał jak gdyby nigdy nic.
- Nie.- odpowiedziałam stanowczo.
- Scarlett!- jęknął.
- Daj mi spokój. Jestem zajęta.- westchnęłam.
- Ostatnie spotkanie, proszę. Zapłacę ci.- czułam do niego obrzydzenie.
- Czego nie rozumiesz? Nie chce.- Liam wpatrywał się we mnie, więc musiałam uważać na to co mówię.
- Zadzwonię jutro, a ty to przemyśl.- rozłączył się zanim zdążyłam zrobić to ja. Schowałam z powrotem telefon. Liam przyciągnął mnie do siebie całując w czoło.
- Powiedz mi tylko gdzie mieszka, a z miłą chęcią tam pojadę.- nie odezwałam się. Ten temat już wystarczająco zniszczył ten wieczór. Chwilę później brunet zaprowadził mnie do kuchni, gdzie zjedliśmy kolację. Tylko mi wlał wino, ponieważ stwierdził, że później musi odwieźć mnie do domu. Ten wieczór stał się miły dopiero wtedy, gdy oboje siedzieliśmy na tarasie. Liam trzymał moją dłoń i co jakiś czas mówił do mnie coś śmiesznego.
- Ja o tobie właściwie nic nie wiem.- wyznałam obrażona.- Dlaczego mieszkasz sam?
- Jestem dorosły, Scarlett.
- No tak, ale co z twoją rodziną?- chłopak wzruszył ramionami.
- Nie utrzymujemy kontaktu. A co z twoją? Mieszkasz przecież z babcią.- zdałam sobie sprawę, że wcale nie chciałam o to pytać, a tym bardziej zostać o to zapytana.
- Byłam wpadką  i przeszkodą, więc wychowywała mnie babcia.
- Co z twoimi rodzicami?
- Podróżują sobie po świecie. Zmieńmy temat.
- Podobał mi się wczorajszy dzień.- stwierdził rozbawiony.
- Dlaczego?
- Bo spotkałem w klubie śliczną blondynkę.- oboje w tym momencie patrzyliśmy na siebie. Liam na krótko złączył nasze usta.
- Zostań tu na noc.- zaproponował szeptem.
- Nie.
- Będę spał na kanapie.
- Nie.
- Proszę.
- Nie.
- Proszę bardziej.
- Liam.- zachichotałam.- Jesteś jak dziecko, wiesz?
- Zostaniesz?
- Nie.
- A jeśli cię nie wypuszczę?
- Ucieknę.
- Dlaczego?- znowu złączył nasze usta.- Nie skrzywdze cię.- zapewnił. Zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią. W jednej strony chciałam z nim zostać, ale z drugiej nie powinnam tego robić.
- Okej, ale śpisz na kanapie.- jego usta szeroko się uśmiechał. Pewnie był usatysfakcjonowany swoją wygraną. Mimo wszystko, miałam do niego zaufanie. Poza tym oboje już od dawna nie byliśmy sobie obojętni.

~~*~~

Nie mam kompletnie weny. :/ Mam nadzieję, że to się prędko zmieni, ponieważ jest to dość uciążliwe.
Zapraszam na mojego nowego aska poświęconego wszystkim moim opowiadaniom. :P
http://ask.fm/opowiadanianiki
Zapraszam też na mojego bloga. :)
http://escape-fan-fiction.blogspot.com

Nika

niedziela

22. Justin |Chloe

Spotkałam się z Nathanem na przystanku niedaleko klubu. Chłopak szczerzył się patrząc na mnie, a ja nie rozumiałam jak można być cały czas uśmiechniętym? Objął mnie i podniósł po czym okręcił się dookoła swojej osi. Zaśmiałam się kiedy mnie odstawił.
-Jesteś idiotą, wiesz?-Spojrzałam na niego odgarniając włosy z twarzy.
-Wiem.-Powiedział, a potem chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę neonowych świateł na budynku.-Nie ma stania! Idziemy tańczyć!-Zawołał, a ja rozbawiona pokręciłam głową.
-Wiesz, zaczynam się o ciebie martwić. Na pewno nie masz gorączki?-Spytałam, a on zabrał moją dłoń z czoła.
-Nje mam, okaay?-Wydął wargę, a ja nie mogłam się nie zgodzić. 
Weszliśmy do środka, od razu zrobiło mi się gorąco, a szatyn zaprowadził mnie do baru. Napiliśmy się i przesiedzieliśmy kilka piosenek, aż przyszła Scarlett.
Koło drugiej dostałam wiadomość od Justina, chciał się spotkać. Teraz. Z jednej strony uważałam go za popieprzonego, a z drugiej strony to było szalone i podobało mi się. Powiedziałam o tym Nathanowi i wyszłam. Tak jak mówił przed klubem stał jego samochód, wsiadłam do niego i przywitałam się z Justinem.
-Możemy u mnie pogadać?-Spytał patrząc na mnie.
-A nie możemy tutaj?-Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie chciałam do niego jechać, pewnie znów zrobiłabym coś głupiego.
-Jak wolisz.-Westchnął. Chwycił moją dłoń spuszczając głowę.-Nie chcę być tylko partnerem do tańca, chcę być kimś więcej, nawet kimś więcej niż przyjacielem.-Powiedział tak, że ledwo go słyszałam.
-Przykro mi, ale... em... nie? Przepraszam, jeśli myślałeś, że przez to, że cię pocałowałam chcę czegoś więcej. Tak, jestem suką, ale nie będę ci robić nadziei, nie ważne, jak miły, kochany czy uroczy będziesz to i tak nie ma przyszłości.
-Warto spróbować..-Westchnął przygryzając wargę.
-Nie warto, tylko później będzie bardziej bolało.
-Nie, uch.. śpieszę się, przepraszam. Mogę dać Ci czas, jeśli tego chcesz.
-Nie potrzebuję czasu, nie to nie Justin. Nic ani nikt tego nie zmieni.
-Wolisz Nialla, prawda?-Spytał stanowczo po chwili.
-Co?! Nie! Niall to dupek, uch.. jesteś okropny. Cześć.-Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Próbował mnie powstrzymać, ale dotarłam z powrotem do klubu.
-Myślałem, że już nie wrócisz.-Przywitał mnie przyjaciel.
-Dzięki, wiesz?-Usiadłam obok niego.-Gdzie Scarlett?
-Z Liamem w łazience.-Wyszczerzył się.
-Co? Ty chyba mówisz o innej Scarlett.-Spojrzałam na niego jak na idiotę, a ten zaczął się śmiać.
-No dobra, tańczy... z Liamem.-Podsunął mi drinka, napiłam się.
-W to już mogę uwierzyć.-Uśmiechnęłam się.
Kiedy do stolika wróciła przyjaciółka, postanowiliśmy już się zbierać. Dochodziła trzecia, a szatyn jęczał, że jutro musi iść do pracy i musi się wyspać.

*~*

Kiedy się obudziłam, było po czternastej. Z moją głową nie było najgorzej. Leżałam zakopana w pościeli i ani nie myślałam żeby z niego wyjść. Dopiero telefon zmusił mnie do wrócenia do rzeczywistości. 
-Hejka naklejka!-Usłyszałam radosny głos Davida.-Idę z Maxem do Świata Gier, nie chcesz się też przejść? Wiesz namawiał mnie już długo, a dopiero dziś udało mi się dostać wolne. Poza tym to jest Świat Gier, kurwa, tam będzie idealnie. Powiedz mi, dlaczego nie mogę tam mieszkać? Byłbym idealnym testerem. Nienawidzę mojej dotychczasowej roboty, nawet nie wiesz jak bardzo jest wkurwiająca. Zazdroszczę ci, że ...
-Och, zamknij się.-Mruknęłam, przerywając mu w połowie zdania.-Chyba jesteś strasznie podekscytowany, bo gadasz jak katarynka. Uch, przejdę się tam z wami, jeśli będziecie szli tam za około pół godziny, muszę się ogarnąć.
-Okay, będziemy przed trzecią i nie gadam jak katarynka Chloe.-Na pewno teraz przekręcił oczami, za dobrze go znam.
-Sranie w banie, och, jesteś taki przewidywalny. Sorry not sorry. 
-No wiesz... dzięki. Do zobaczenia baee!
-Cześć.-Rozłączyłam się i jęknęłam niezadowolona. Po kilku minutach bezsensownego leżenia wydostałam się łóżka. Związałam włosy w kok i poszłam do łazienki. Pachniałam alkoholem, zdecydowanie. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam się i owinięta ręcznikiem zrobiłam makijaż. Po czym rozwiązałam włosy i zrobiłam luźnego warkocza. Gotowa wróciłam do sypialni. Wyjęłam z szafy ubrania i założyłam je na siebie. Zmieniłam obudowę telefonu i założyłam zegarek. Po chwili mój brzuch dał o sobie znać. Zeszłam więc na dół i zjadłam płatki z mlekiem. Nie mając już wiele czasu ubrałam buty i czekałam na chłopaków.


---
Tak wiem, jestem okropna. Za długo zwlekałam z napisaniem rozdziału i nie jest wystarczająco dobry, żeby wynagrodzić wam fakt takiej przerwy. Oczywiście tylko winny się tłumaczy, a ja jestem winna i sądzę, że zasługujecie na wyjaśnienia. Kompletnie mi się nie chciało pisać, myślałam sobie Ok, zrobię to w weekend, nie minęło jeszcze tak dużo czasu. a potem była szkoła. Tak, przez ten miesiąc bardzo się starałam zrobiłam dwa referaty, które na dobrą sprawę miałam czas do 29. października, zgłosiłam się do odpowiedzi z niemieckiego by 'mieć to już z głowy'. Teraz muszę tylko nauczyć się na religię i zrobić referat z historii i można powiedzieć, że będę miała wolne, chociaż, och, powinnam iść do odpowiedzi z biologi i historii. Wtedy będę miała 'wolne'. Nie przedłużając złapała mnie też choroba, przez którą totalnie nie miałam siły na racjonalne myślenie i złożenie zdań w całość. Główną przyczyną było oczywiście moje lenistwo.. No niestety, zaniedbałam się po choróbsku. Teraz postaram się wrócić do formy i dodawać wszystko szybciej. Mam nadzieję, że mimo, iż ja średnio jestem zadowolona to wam się rozdział spodoba i pozdrawiam. Buziaki <3 
Tak bardzo nie miałam pomysłu na tytuł...
P.S. Strona jak miała być dodana tak i jest. :)

sobota

21. Decyzja należy do ciebie.|Scarlett

Gdy weszłam do domu usłyszałam głos mojej babci i jej przyjaciółki. Nie witając się z żadną z nich ruszyłam do swojego pokoju. Babcia pewnie uznałaby, że to bardzo nie kulturalne z mojej strony, ale czy kulturalne z jej strony było wpuszczanie Liama do mojego pokoju pod moją nieobecność? Wydaje mi się, że powinnam z nią porozmawiać na ten temat. Szybko odpisałam Chloe na smsa, którego dostałam chwilę temu.

Do: Chloe
Będę :*

Później dostałam dokładną godzinę i miejsce gdzie miałam być. Miejsce spotkania było mi doskonale znane. Gdy weszłam do pokoju od razu dostrzegłam tego idiotę. Siedział na moim łóżku i przeglądał swój telefon. Jeden plus, że nie przyłapałam go na grzebaniu w szafach. Wtedy na pewno bym go wyrzuciła.
- Czekałem na ciebie, kochanie.- uśmiechnął się podnosząc głowę. Przewróciłam oczami i zamknęłam za sobą drzwi. Szkoda, że zamiast mnie nie weszła tu moja babcia. Na pewno ucieszyłaby się, gdyby Liam tak się do niej zwrócił. Przecież jest nim zauroczona. - Jestem taka szczęśliwa, że cię tu widzę.- powiedziałam sarkastycznie.- A jeszcze bardziej uszczęśliwiłbyś mnie swoim wyjściem.- uśmiechnęłam się wrednie podchodząc do szafy. Nie przepadałam za nim i nie zamierzałam tego ukrywać. - Uwielbiam gdy jesteś taka miła.- mruknął.- Mam dla ciebie propozycje, ale myślałem, że omówimy to w dużo lepszej atmosferze. Sama chyba rozumiesz.
- Nie obchodzi mnie to.- warknęłam zirytowana jego słowami. Wyciągnęłam z szafy ubrania i rzuciłam je na łóżko. Podeszłam do lusterka. Widząc swój wygląd wzdrygnęłam się. Potargane włosy, rozmazany makijaż i wielki grymas na twarzy. Zaczęłam poprawiać makijaż, a następnie włosy. Liam nie odezwał się do mnie ani słowem. Zdziwiona odwróciłam się by zobaczyć czy nadal tu jest. Nasze spojrzenia na moment się spotkały, a kilka sekund później brunet już stał.
- Próbowałem być zabawny i jakoś przekonać cię do siebie, ale ty jesteś jak kamień.- oburzył się idąc w kierunku drzwi.- Chciałem ci pomóc. Chciałem, żebyś miała jakieś normalne zajęcie.- oparł się plecami o ścianę i zmierzył mnie uważnym wzrokiem.- Byłaś z tym kolesiem?- uniósł jedną brew.- Wyglądałaś jakbyś chwilę temu się z nim pieprzyła. Przyszłaś się przebrać i idziesz do niego na...
- Idę ze znajomymi do klubu.- szepnęłam wpatrując się w niego. Jego słowa nie były mi obojętne chociaż nic dla mnie nie znaczył. Czasami słowa obcej osoby mogą bardziej zranić niż tej bliskiej.- Nigdy nie poszłam z nim do łóżka.
- Nie tłumacz się.
- Wolę to zrobić niż być w twoich oczach dziwką.- warknęłam.
- Nigdy nią nie byłaś. Jeśli jednak stwierdzisz, że chcesz mojej pomocy to zadzwoń.- wyszedł trzaskając drzwiami. To co powiedział zabolało, ale dało mi do myślenia. Musiałam z tym skończyć. Musiałam coś zmienić w swoim życiu. Przez to, że miał rację nienawidziłam go jeszcze bardziej niż wcześniej. Przebrałam się w przygotowane ubrania i dodałam kilka dodatków.

Gdy stałam w korytarzu i opierałam się plecami o ścianę, zastanawiałam się czy napisać do niego czy też nie. W końcu wyciągnęłam z torebki telefon. Długo myślałam nad tym co powinnam napisać.

Do: Liam
Przyjdź do klubu, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy... Właśnie wychodzę.

Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Objęłam się rękoma by było mi trochę cieplej. Może wyjście w sukience nie było takim dobrym pomysłem? Mogłam jednak włożyć sweter. Ciężko westchnęłam, ale nie wróciłam do domu. Klub nie jest tak daleko, a w środku będzie mi wystarczająco ciepło. Gdy doszłam do klubu moich przyjaciół jeszcze nie było, więc napisałam do przyjaciółki.

Do: Chloe
Czekam przy barze no chyba, że jakiś przystojniak zwróci na mnie uwagę. ;P

Usiadłam przy barze na wysokim krześle. Zamówiłam sobie drinka i czekałam. Byłam ciekawa czy Liam przyjdzie, czy nie. Mimo wszystko miałam jednak nadzieję, że tak. Właściwie to nie wiem dlaczego zaczęło mi na tym zależeć. Przynajmniej nie powinno zależeć. To dupek, ale ja wcale nie jestem lepsza. Dlaczego w ogóle nazwał mnie dzisiaj kochaniem? Robił wszystko by mnie zdenerwować. Mimo wszystko muszę przyznać, że czasami był nawet fajny, ale tylko czasami. Może za bardzo uprzedziłam się do niego na początku?
- Myślisz o mnie?- usłyszałam doskonale znany mi głos Liama. Spojrzałam na niego i wyruszyłam ramionami. Miał na sobie białą koszulkę i jeansy. Wcześniej nie zauważyłam tego jaki jest wysoki. Był większy ode mnie prawie o głowę. Poczułam się przy nim malutka chociaż nigdy tak się nie postrzegałam.
- Więc o czym chciałeś ze mną pogadać?- zaczęłam zaciekawiona.
- Rozmawiałem ze znajomym i załatwiłem ci pracę.- oświadczył, a następnie zamówił sobie drinka.
- Jaką pracę?
- W barze.- wyjaśnił krótko.
- Miałabym być kelnerką, barmanką czy tancerką? Wybacz to nie dla mnie.
- Scar, jeszcze nie dowiedziałaś się najlepszego.- stwierdził. Uniosłam jedną brew. Jego słowa wyraźnie mnie zaciekawiły, więc chciałam się szybko dowiedzieć o co chodzi.- Śpiewałabyś.- uśmiechnął się mówiąc te słowa. Wpatrywałam się w niego z zaskoczeniem. Śpiewałabym. O tym zawsze marzyłam i nagle mogło się to wszystko spełnić. Gdy byłam mała występowałam na każdej akademii w szkole. Potrafiłam śpiewać i grać. Możliwe, że i tworzyć własne utwory.
- Nie mówisz poważnie, prawda? Jesteś takim dupkiem, że postanowiłeś namieszać mi w głowie?
- Mówię poważnie.- oznajmił uspokajając mnie.- A w zamian...
- Wiedziałam, że jest jakiś haczyk.- fuknęłam.
- W zamian chce żebyś się ze mną umówiła.- oczy otwarły mi się szerzej. Nie oczekiwał wiele jak mi się wydawało. Chciał tylko się ze mną umówić.- I chce żebyś skończyła z tym facetem. Jeśli nie, to nic nie będzie z naszej umowy.- rozłożył ręce w geście bezsilności.- Decyzja należy do ciebie, Scar.
- Już ją podjęłam.
- Więc?
- Zgadzam się.- nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. To nie byłaby tylko praca, ale i pasja. Liam pokazał mi to swoje lepsze oblicze, które byłam skłonna polubić. Jego propozycja naprawdę mnie uszczęśliwiła. Najchętniej zaczęłabym skakać z radości, ale w tym miejscu chyba nie wypadało.- Kiedy będę mogła zacząć?
- To nie takie proste.- zaśmiał się.- Najpierw musisz tam pójść i pokazać, że potrafisz śpiewać. Możemy pójść jutro jeśli chcesz.
- Oczywiście, że chce.- dopiłam swojego drinka, nadal się uśmiechając.- Dziękuje.- nie sądziłam, że kiedykolwiek mu to powiem. Liam wstał i chwycił moją dłoń, którą chwile później pociągnął dając mi do zrozumienia, że mam z nim iść. Tak, też zrobiłam. Nie zdziwił mnie też fakt, że poszliśmy tańczyć. Brunet położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął je do swoich. Byliśmy zdecydowanie zbyt blisko. Uniosłam głowę do góry i spojrzałam mu w oczy, które naprawdę były piękne. Liam uśmiechał się łobuzersko. Jedną z rąk przeniósł na mój podbródek. Gdy zobaczyłam, że przybliża swoją twarz, przymknęłam powieki. Byłam przekonana, że mnie pocałuje, ale on tego nie zrobił. Z powrotem otwarłam oczy i zobaczyłam rozbawionego bruneta. Jednak nadal jest dupkiem.
- Kto by pomyślał, że będziesz chciała, żebym cię pocałował.- odsunęłam się od niego i odwróciłam żeby odejść, ale mnie zatrzymał. Z powrotem przyciągnął mnie do siebie.- Ale ja też tego chce.- szepnął mi do ucha, muskając je wargami. Czułam jak miękną mi kolana, a brzuch coś delikatnie łaskoczę. Twarz Liama była teraz bardzo blisko mojej. Gdy jego usta dotknęły moich, czułam się cudownie. Pocałunek był delikatny i subtelny. Zawsze marzyłam o pocałunku z kimś wyjątkowym. Z osobą dla której bym coś znaczyła. Nigdy bym nie przypuszczała, że będę się całować z Liamem.

~~*~~

Przepraszam was za poprzedni mój rozdział, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że był okropny. :/ Dziękuje wam za szczerą opinie, bo to dla mnie bardzo ważne. :)
Mam nadzieje, że tym rozdziałem zamarzę tamten. xd Wydaje mi się, że ten jest w porządku, chociaż mam kilka obiekcji. :P
Zapraszam was też na nowego bloga. :)

Nika